Zarejestruj się
Hasło zostanie wysłane na twojego e-maila.

Oto relacja z Runmageddon Gladiator Race Ultra w czeskim Harrachovie pisana z punktu widzenia biegacza startującego w Open. Biegacza, dla które liczyło się pokonanie maksymalnej liczby przeszkód i oczywiście dotarcie do mety. Stanowi ona uzupełnienie dla relacji Jakuba Kubiesy pt. Ultra biega się głową!, która była napisana z punktu widzenia zawodnika Elite i zajętego przez niego 2. miejsca w kategorii Elite Masters Mężczyzn.

Mam na koncie trzy biegi Spartan Ultra. O tym doświadczeniu będę pisać więcej przed tegorocznym Spartanem Ultra w Malino Brdo, tu napiszę tylko tyle, że zawsze zakładam więcej km niż podaje organizator i wyznaczam sobie krótszy limit niż zakomunikowany. Na tej podstawie obliczam bezpieczne tempo. W Harrachowie celem było zmieścić się w pierwotnym limicie 5 godz. na pierwszą pętlę Ultra. Ukończyłem ją w czasie 5 godz. i 27 min., więc zadania nie zrealizowałem. Wnioski: zapomniałem o kolejkach na przeszkodach, w których straciłem spokojnie z 15 minut… Troszkę pogadałem też do kamery. Koniec końców, na pierwszym odcinku też dałbym radę biec nieco szybciej.

Krótka wideorelacja z trasy:

Ograniczenia są tylko w Twojej głowie

Przekonania bywają największymi przeszkodami do osiągania celów – taki tytuł ma fanpage Jakuba Kubiesy i ja się z nim bardzo zgadzam, jednocześnie… skoro ograniczenia są w głowie to zasoby i siła również. I może na nich warto się skupić? Wychowani w kulturze krytycznej oceny i akcentowania błędów rzadko koncentrujemy się na tej stronie: jakie mam atuty, doświadczenie i umiejętności, które mogą mi pomóc w realizacji celu? Każdy medal ma dwie strony.

Ból trwa tylko jakiś czas, jeśli się zrezygnuje pozostanie na zawsze.

Ból na biegu takim jak ultra przyjdzie prędzej czy później. Pętla z 50-kilogramowym łańcuchem. Nie ma wygodnej pozycji. Umysł mówi “stop” w momencie wykorzystania 40-50% fizycznego potencjału. Siła czy charakter? Jak nie będzie charakteru to siły się nawet nie wykorzysta… Czasem jednak warto zrezygnować. Ja świadomie odpuszczam próby pokonywania niewielkiej równoważni “No Hands” bo uznaję potencjalny upadek z niej za zbyt ryzykowny. Zapytano kiedyś mistrza karate co by zrobił w ciemnej ulicy, gdyby napadło go kilku zbirów. Odpowiedział, że wziąłby nogi za pas, a na zdziwienie pytających oczekujących filmowego scenariusza odparł: Rozsądek to nie tchórzostwo, a brawura to nie odwaga.

Lecisz dalej?

To pytanie pada po dotarciu do mety pierwszego okrążenia ultra w Harrachovie. Umysł się zawiesza: jedna część chce zakończyć wyzwanie, druga nie. Dobry moment do obserwacji tego co się dzieje w głowie. Lecę dalej. Przeszkodowo jestem świetnie przygotowany, biegowo mniej. Diablak pokazał rogi po około 10 km, kiedy to na zegarku było tylko 250 m przewyższenia, a wiedziałem, że “za rogiem” jest jeszcze 1000. Przede mną biegnie grupa, w której jedna osoba ma radio w plecaku. Gra AC/DC. Zastanawiam się, które baterie wyczerpią się pierwsze… Jedzenie i picie podczas biegu ultra to potężnie ważna rzecz, będzie o tym więcej w materiale “odprawie” przed Malino, a tymczasem tutaj znajdziesz przepis na domowy żel energetyczny.

Las pachnie żywicą, grzybami, słychać szum wiatru, na drugim podejściu pod wyciągiem zaczyna jednak przeważać zapach potu, a rytm wyznaczają oddechy zmęczonych ludzi. To podejście to medytacja. Krok za krokiem, od słupa do słupa. Nie zatrzymywać się… Widzę siedzących na boku trasy, to ryzykowne. Organizm w takiej sytuacji bardzo szybko uruchamia tryb odpoczynku – posiedzimy i bardzo trudno się będzie podnieść… Jedna z reguł kończenia ultra – nie zatrzymywać się. Tak po prostu.

Dłuższa relacja z komentarzami przed, w trakcie i po biegu:

Siła czy charakter?

Sama siła nie wystarczy. Wiele bardzo sprawnych fizycznie osób rezygnuje z powodu przekonań jakie mają w głowach. Albo tego co powiedzieli im o nich inni, a oni w to uwierzyli. Wiele obiektywnie słabszych dociera dalej na zasadzie: czego nie dobiegną nogi to doniesie głowa. Ultra jest doświadczeniem korygującym, bo najczęściej jest tak, że pierwotne wyobrażenia okazują się iluzjami i zostają daleko w błocie na trasie. Strach przed startem często wynika bardziej z tego, że będziemy musieli pozostawić pewne obrazy siebie i rozstać się z nimi, lub zmierzyć się z oceną. Nie tyle innych co swoim własnym myśleniem o sobie… Zmierzyć się z tym co jest w głowie to wg mnie ogromna odwaga.

Doświadczenie

Zanim odpowiem na pytanie co jest ważniejsze: siła czy charakter? to wspomnę jeszcze o czymś równie ważnym. Doświadczenie. Często mówi się, że to coś, co zyskuje się tuż po chwili kiedy było potrzebne. Tak czy inaczej zawsze zostaje, więc nieukończony ultra jest świetną i cenną bazą do wniosków na przyszłość i jeśli złapiesz się na dowalaniu sobie i katowaniu się krytyczną oceną za nie dotarcie do mety to bardzo polecam się zatrzymać. Dla hardcore’ów wersja z kartką: siądź i wypisz wszystko co myślisz o sobie… Trudne i bardzo niewygodne, za to zyskasz niesamowity wgląd w swoje przekonania. Pytanie czy Ci służą?

Siła wzmacnia charakter, charakter wydobywa siłę. Patrząc na ekstremalne historie przetrwania, zawsze decydował jednak charakter. Przekonania mają największą siłę i działają na zasadzie jak to ujął Ford: “Uważasz, że dasz radę? Masz rację. Uważasz, że nie dasz? Też masz rację.” To jest wybór, a decyzja należy do Ciebie.

Dużo potu, trochę łez, obyło się bez krwi.

Docieramy do mety. Łzy już wcześniej cisną się do oczu. Po raz kolejny wypływają z nimi niezdrowe przekonania, brak zaufania do siebie, doświadczenie obala w gruzy niezdrowe myśli na własny temat. Na mecie spotykam kilkoro widzów “metod”. Niezwykłe spotkanie. To i wiele innych na trasie gdzie dowiaduję się jak wielu osobom pomogły moje materiały. I to jedna z największych wartości wyniesionych z tego biegu.

Bieg kończę z czasem 11 godz. i 53 min. Przeszkody zaliczam wszystkie oprócz pierwszych szczudeł i dwukrotnie odpuszczam małą równoważnię. Wyzwaniem były: wiszący bal z kwadracikiem, trawers, czy “pole dance” w wersji Gladiatora, plus oczywiście łańcuchy, gdzie zaserwowano duży ciężar plus długą pętlę. Reszta przeszkód to była przyjemność, nawet pod koniec trasy.

Widzimy się na Spartanie Ultra w Malino Brdo. AROO!!

Jerzy Rojkowski

 

Przeczytaj także:

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany