Barbarian Race zawitał nad Jezioro Paprocańskie w Tychach. Była piękna pogoda, wymagające przeszkody, mistrzyni Europy OCR i najlepsi zawodnicy OCR w Polsce.  Nie wszystko jednak zagrało tak, jak powinno. I ten tekst będzie poświęcony właśnie tym niedociągnięciom.

Kolejny już raz w tym roku wybrałem się na Barbarian Race. Mam to szczęście, że za każdym razem pogoda dopisuje, co jest ważnym elementem w przypadku każdej imprezy plenerowej. A w Tychach pogoda była idealna. Sam wybór miejscówki na bieg również był strzałem w dziesiątkę. Podobało mi się również to, że w tym samym miejscu odbywała się inna impreza (koncert), dzięki czemu było po prostu ciekawie.

W sobotę na Jeziorem Paprocańskim została rozegrana barbarzyńska Rebelia, czyli bieg na nominalnym dystansie 6 km z ponad 20 przeszkodami, a także sprinterski Arrow. W niedzielę na starcie Furii (13 km i ponad 30 przeszkód), która była biegiem ligowym, stawiła się natomiast prawie cała czołówka polskiego OCR.

W Tychach pojawiła się nie tylko krajowa czołówka, ale też kilku zawodników i zawodniczek z Czech i Słowacji. W tym Eszter Hortobágyiová, aktualna Mistrzyni Europy OCR z Danii na standardowym dystansie. Słowaczka wygrała zarówno Rebelię, jak i Furię. I to nie był koniec zagranicznej ekspansji. Tereza Lomnická  stanęła na najwyższym podium w Arrow. Lukáš Hanyk wygrał Rebelię, a Dmytro Selianin był drugi.

To, że zagranica przyjeżdża na Barbariana to nie przypadek. To naprawdę bardzo dobry bieg. Dla rodzimych zawodników natomiast jest to doskonała okazja, by zmierzyć się z najlepszymi i porównać, w którym miejscu aktualnie się jest. Mam nadzieję, że w przyszłości takich okazji będzie więcej.

Uzupełniając powyższą listę zwycięzców, w Arrow w kategorii mężczyzn zwyciężył Wojciech Sobierajski, a Furię wygrał Sebastian Kasprzyk. Drużynowo ligową Furię wygrał Gorący Potok Team, przed xRunners i Husarią.

Nowe zasady niekoniecznie na plus

Barbarian Race w Tychach był pierwszym, który odbywał się według nowych zasad. Zlikwidowano rundy karne. Męska Elita musiała pokonać wszystkie przeszkody, podczas gdy kobiety miały “dwa dodatkowe życia”. Wprowadzono kary czasowe. W przypadku mężczyzn zmiany oceniam zdecydowanie na plus. W przypadku pań nowe reguły wprowadzały, moim zdaniem, za dużo zamieszania. Jestem zwolennikiem prostszych rozwiązań. Dlatego lepszym pomysłem niż “dodatkowe życia”, byłyby po prostu dwie przeszkody mniej.

System, który nie zadziałał

Inna sprawa, że nowy system zbierania wyników nie zadziałał tak jak powinien. Były problemy z aplikacją. Pojawiły się głosy uczestników, że naliczano im kary za przeszkody, które zrobili. Mierzący czas też mieli zastrzeżenia do pracy niektórych wolontariuszy. Długo trwało wprowadzanie kar do systemu, co opóźniło publikację wyników. Jednym słowem było z tym sporo zamieszania. Dlatego priorytetem powinna być poprawa funkcjonowania nowego systemu, co musi iść w parze z większym nadzorem nad wolontariuszami/sędziami (sam byłem świadkiem sytuacji, gdy numery zapisywane były na piasku, a w jednym przypadku został on przeoczony). Inaczej cała praca i serce wkładane w organizację biegu pójdzie na marne.

Rebelia na trasie

W Tychach miejscówka na bieg z przeszkodami była idealna. Trasa dobrze przygotowana. Oczywiście można się zastanawiać, czy długie dźwiganie worka i jeszcze dłuższy bieg w kanale z wodą, jest tym, czego oczekujemy po biegu OCR, ale już taki urok tego sportu. Tak samo jak to, że najcięższe przeszkody na Barbarianie są skumulowane tuż przed metą. Jednak już fakt, że Rebelia liczyła 10 km zamiast nominalnych 6 km, wymaga napiętnowania. Owszem, jest pewną regułą, że organizatorzy nie trzymają się podanych długości, ale aż taka różnica to przesada. Jak w takim przypadku zawodnik ma rozłożyć siły na cały bieg? Nie da się. To tak, jakby ktoś wystartował w maratonie, a finalnie okazało by się, że ściga się w ultra na dystansie 70 km.

Arrow z punktu widzenia kibica

Arrow to najbardziej widowiskowa formuła biegów Barbarian Race. Niestety, coś co jest korzystne z punktu widzenia zawodnika, czyli dłuższe przerwy pomiędzy przeszkodami, jest złym rozwiązaniem z punktu widzenia kibica. W Tychach tak właśnie było. Trudno czynić z tego zarzut dla organizatorów. Tak po prostu jest. Niemniej jednak z rozrzewnieniem wspominałem Arrow pod Spodkiem, czy na stadionie w Wieliszewie, gdzie Arrow oglądało się z dużą przyjemnością.

Dekoracje z dziurami

Ostatnia sprawa, mianowicie dekoracje. Rozumiem, że dekoracje najlepszych zawodników mają zakończyć cały event. Nie mniej jednak, w przypadku gdy jest on dwudniowy, to nie wszyscy zawodnicy zostają do końca. Wtedy zostają puste miejsce na podium lub nagrody odbiera ktoś inny. Sądzę też, że to odłożenie w czasie dekoracji sprawia, iż zawodnikom odbiera się możliwość cieszenia się chwilą. Z mojego punktu widzenia, jako relacjonującego biegi, taka sytuacja też nie jest komfortowa. Dlatego na koniec mam apel do Wodza, żeby dekoracje odbywały się jednak bezpośrednio po biegach.

Galeria zdjęć z Barbarian Race REBELIA & ARROW Tychy 18.08.2018

Czytaj także:

CrossRun Paprocany: dla tych co biegają, pływają i kochają crossfit