Miało być jak u Hitchcocka. Najpierw trzęsienie ziemi (faworyt odpada z rywalizacji), a później emocje rosną aż do finału. Coś jednak poszło nie tak. Ninja Warrior Polska zostało odarte z tych dużych emocji jakich oczekiwaliśmy.
We wtorek 1 września telewizja Polsat wyemitowała pierwszy odcinek drugiego sezonu programu Ninja Warrior Polska. 32 zawodników i zawodniczek, wśród których był Jakub Zawistowski, zdobywca tytułu Last Man Standing w pierwszej edycji programu, zmierzyło się z torem eliminacyjnym. Następnie dziesiątka najlepszych rywalizowała na torze półfinałowym. Stawką były cztery miejsca w finale.
Łącznie, jak wcześniej poinformowała produkcja w materiałach prasowych, w drugiej edycji Ninja Warrior Polska weźmie udział 200 uczestników. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w pierwszej edycji brało udział 192 uczestników, a nie 204 jak wcześniej podawano.
Tor eliminacyjny składał się z 6 przeszkód:
- Pięć kroków
- Wielki wóz
- Bieg parkurowca
- Podwójna latająca wiewióra
- Lewitujące schody
- Krzywa ściana
Tor eliminacyjny, jeżeli go porównać z tym z 2019 roku, był wyraźnie trudniejszy. Doskonale obrazuje to fakt, że w pierwszym odcinku największa grupa uczestników zaliczyła basen na 2. przeszkodzie (Wielki wóz). Rok temu, w premierowym odcinku, była to 3. przeszkoda (Ruchome monety).
Cały tor eliminacyjny pokonało 6 uczestników. To oni, plus jeszcze czwórka, która zaszła najdalej, awansowali do pierwszego półfinału. W tej grupie nie było żadnej kobiety.
Tor półfinałowy składał się z 5 przeszkód:
- Lot Tarzana
- Motyl i lina
- Ruchomy drążek
- Płyta główna
- Przeprawa przez komin
W pierwszym półfinale tor ukończyło 4 zawodników. Było to Michał Grochoła (czas: 02:07), Jan Tatarowicz (02:06), Michał Wrzesiński (02:39) i Mateusz Karbowy (02:30). I to oni awansowali do finału.
źródło: FB Ninja Warrior Polska
Jakub Zawistowski, Last Man Standing z roku 2019, który gładko przeszedł tor eliminacyjny, odpadł na torze półfinałowym na przeszkodzie “Płyta główna” i nie zobaczymy go w finale.
Tyle suche fakty. Teraz czas na wrażenia po pierwszym odcinku Ninja Warrior Polska. No cóż, zabrakło emocji. A raczej ich wydobycia i pokazania w telewizji. Producenci nie odrobili lekcji z ubiegłego roku.
Mniejsza liczba kibiców i konieczność zakrywania przez nich twarzy maseczkami, co wymusiła pandemia, odarły program z emocji towarzyszących przejściu toru przeszkód przez kolejnych zawodników. Zabrakło tego kibicowskiego szumu znanego ze stadionów, który nakręca całą atmosferę widowiska. I ten brak podekscytowania publiczności był dla widzów przed telewizorami nader widoczny.
Emocje starał się nakręcać Jurkowski z Mielewskim, wypadając lepiej niż przed rokiem, ale to nie rekompensowało spokoju trybun i statycznego montażu. Tak, tu nic przed rok się nie zmieniło. Program został zmontowany statycznie. To jego największa bolączka. Od początku. Zabrakło dynamiki. Zabrakło, tak często oglądanych w zagranicznych edycjach, podkręcających akcję przebitek na prowadzącą, kibiców i backstage, podczas przejścia toru przez kolejnych uczestników. Jedna czy dwie to za mało. Szczególnie, gdy zakryte maseczkami twarze kibiców, nic nie pokazują.
Karolina Gilon? Pandemiczne warunki wymagały, żeby nowa prowadząca aktywnie włączała się do podgrzewania emocji widzów. Niestety tego nie ma. Jej rola ogranicza się głównie do przeprowadzania rozmów z uczestnikami przed startem i po wylądowaniu w basenie. To za mało.
Pierwszy odcinek Ninja Warrior Polska ujawnił jeszcze jedną bolączkę polsatowskiej wersji show. Mianowicie, program nadmiernie koncentruje się na historiach uczestników, a za mało na aspekcie sportowym. Najlepszym przykładem jest pokazanie tylko krótkich końcowych flashy z przejścia toru eliminacyjnego przez cześć uczestników, którzy go ukończyli.
Fot. Polsat/Krzysztof Szczęsny
—
Więcej o programie Ninja Warrior Polska, a także więcej ciekawostek ze świata Ninja Warrior, znajdziesz w dziale NINJA WARRIOR na eXtremalny.PL.
To z tymi historiami to prawda za duzo gadania za malo sportu i za malo emocji. Podejrzewam ze wiekszosci z uczestnikow miala by cos do opowiedzenia o sobie czy bliskich ale pewnie producentow to juz nie interesowalo bo nie bylo by ogladalnosci
Nawet ucieszyłam się, że odpadł Zawistowski. Nie mogłam patrzeć na jego żonę. Jakaś taka wkurzająca. Za dużo jej było.