Z Grzegorzem Szczechlą, zwanym “Wodzem”, organizatorem biegów z przeszkodami Barbarian Race, a także zawodnikiem OCR, spotkałem się pod katowickim Spodkiem, podczas odbywającego się tam Barbarian Arrow (28-29 lipca). Rozmawialiśmy o biegach z przeszkodami, przyszłości Barbarian Race, Mistrzostwach Europy OCR, karierze zawodniczej i marzeniach “Wodza”.
Historia Barbarian Race rozpoczęła się w 2016 roku. Twoja przygoda ze sportem jednak pewnie dużo wcześniej. No właśnie, kim jest Grzegorz Szczechla? I jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Jestem nauczycielem biologii w Liceum w Cieszynie. Odkąd pamiętam byłem ruchliwym dzieckiem i spędzałem czas bardzo aktywnie. Dlatego moja przygoda ze sportem zaczęła się wcześnie. Tata wuefista – więc nie mogło być inaczej. Od pewnego czasu skupiam się na biegach OCR. Ponadto jestem „Wodzem” Barbarian Race (śmiech)
Zatrzymajmy się przy Barbarian Race. Kiedyś powiedziałeś, że ten bieg zrodził się z miłości do sportu. Co go wyróżnia na tle innych biegów z przeszkodami?
Barbariana przede wszystkim wyróżniają przeszkody. W każdej edycji wymyślamy coś nowego. Coś ulepszamy. W tym roku w Wieliszewie było aż 6 nowych przeszkód. Tworzę bieg, w którym sam chciałbym pobiec. Lubimy wyzwania i chętnie je realizujemy. Mam ekipę doskonałych inżynierów, którzy podchodzą do swojej pracy z prawdziwą pasją. Niemniej jednak, teraz już chcielibyśmy powoli dążyć do tego, żeby zestaw głównych przeszkód się nie zmieniał. Żeby nastąpiła pewna ich standaryzacja. Owszem, będziemy coś dokładać, zmieniać, ale już delikatnie. Na tym poziomie trudności mniej więcej się zatrzymamy.
Tegoroczna edycja Barbarian Race jest już trzecią. Odnoszę wrażenie, że przełomową. Rośnie nie tylko liczba biegów, ale na mapie pojawiły się też nowe lokalizacje.
W tym roku mamy dwie nowe lokalizacje: Wieliszew niedaleko Warszawy i Zielona Góra. Rozszerzamy zasięg Barbariana ze względu na rosnące zainteresowanie biegiem. Wieliszew to był strzał w 10. Doskonałe ukształtowanie terenu, świetne zaplecze techniczne oraz świetny stadion, na którym odbyła się widowiskowa formuła Arrow. Frekwencja była na wysokim poziomie. Dopisała też publiczność. W Zielonej Górze natomiast zakończymy sezon. Mamy fajną miejscówkę w centrum miasta. Będzie można zmierzyć się tam z dystansem 6 i 13 km, a także ultrakrótkim Arrow. Dla dzieci przygotowaliśmy Barbarian Race Kids.
Jakie plany na przyszły rok? Jeszcze mocniej ruszycie w Polskę?
Na pewno nie będziemy szli w zwiększenie liczby biegów. 4-5 eventów to jest maks. W 2019 roku na pewno odbędzie się Barbarian Race w Wiśle pod skocznią. To jest lokalizacja, która zawodnikom bardzo się podoba. W tym roku w Barbarian Hill, który był też I Mistrzostwami Polski w biegu na skocznię, wystartowało ponad 400 osób. Dlatego Wisła będzie na 100 procent. Będzie również Ustroń. Miejsce z którego Barbarian się wywodzi. Te dwie miejscówki są pewne. Nad innymi lokalizacjami się zastanowimy w listopadzie, gdy usiądziemy i podsumujemy sezon, a także zaplanujemy przyszły.
Dla wielu Barbarian to święto polskiego OCR-u. Dla innych to jednak bieg zbyt trudny. Bieg dla elity. Czy jest szansa, że Barbarian Race stał się imprezą masową? I przede wszystkim, czy chcesz, żeby stał się on takim masowym biegiem z przeszkodami?
Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie (śmiech). Chciałbym, żeby więcej osób startowało na Barbarianie, natomiast nie będziemy szli w komercjalizację tej imprezy.
…czyli Barbarian nie stanie się łatwiejszy, tylko po to, żeby przyciągnąć więcej osób. Tych chcecie przyciągać jakością, a nie obniżeniem poziomu.
Dokładnie. Prawda jest taka, że ludzie boją się Barbariana, ale jak już się przełamią i wystartują, to szybko zdają sobie sprawę, że “strach miał wielkie oczy”. Niepowodzenie na którejś z przeszkód, nie tylko ich nie zniechęca, ale wręcz przeszkody te stają się nowym wyzwaniem. Po biegu wiedzą nad czym jeszcze muszą popracować. Trenują i wracają. I to jest fajne.
Począwszy od eventu w Tychach zmienione zostaną zasady rywalizacji. Rundy karne zostaną zastąpione przez kary czasowe. Po co ta zmiana?
Tym rozwiązaniem robimy krok do przodu. Rozwijamy się. Wyznaczamy nowe trendy. Robimy coś, czego żaden bieg na świecie nie wprowadził. Zrobiliśmy specjalną aplikację dla sędziów i wyposażyliśmy ich w specjalny aparat do sczytywania kodu kreskowego z opasek zawodników. W efekcie wszyscy uczestnicy przy wynikach będą widzieli, nie tylko swój czas, ale również ewentualne kary czasowe i gdzie je dostali. Sądzę, że nowy system nie tylko u nas się sprawdzi, ale w przyszłości ten pomysł będzie kopiowała Europa.
Zastąpienie karnych rund przez kary czasowe powinno też sprawić, że decyzja o pierwszym starcie w Barbarianie będzie łatwiejsza dla osób, które tego biegu dotychczas się bały.
Nie poruszaliśmy jeszcze trudnego tematu nagród pieniężnych. To rzadkość w biegach OCR, podczas gdy w biegach ulicznych, triathlonie, czy zawodach crossfitowych to praktycznie norma. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Uważam, że jest to ważna kwestia, która wpływa na motywację zawodnika. Trzeba pamiętać, że na co dzień poświęca się swoje pieniądze na sprzęt, karnety itp. Sam wiem ile się wydaję, a nie każdy ma sponsora. Myślę że jest to odpowiednia forma wynagrodzenia tego trudu.
Tegoroczne Mistrzostwa Europy OCR w Danii wzbudziły sporo kontrowersji. Zwłaszcza rywalizacja na krótkim dystansie. Byłeś tam. Jak to oceniasz?
Bieg standardowy był rzeczywiście biegiem przeszkodowym, natomiast bieg na krótkim dystansie już nie. To był coś jak nasz Arrow. Czy inny Ninja Warrior. Nie mówię, że to nie jest fajna opcja. Natomiast to nie był bieg przeszkodowy. W zasadzie tam biegać nie trzeba było. Wystarczyło tylko sprawnie przejść wszystkie przeszkody. A te były wymagające, bo wszyscy organizatorzy biegów “wstawili” najtrudniejsze przeszkody jakie mieli. To już z biegiem nie miało wiele wspólnego. I teraz pytanie, czy chcemy iść tą drogą? Mnie się wydaje, że to już inna dyscyplina. Nie mówię, że gorsza. Po prostu inna.
Oprócz tego, że organizujesz Barbarian Race, wciąż jesteś aktywnym sportowcem. Jakie plany na przyszłość?
Planuję 2 września wystartować w kolejnym sezonie OCR Series. Natomiast bardzo bym chciał, i to jest moje marzenie, wystartować …w Barbarianie.
???
Teraz powiem jako zawodnik, a nie jako organizator biegu. W Europie pod względem przeszkód, i mówię to z pełną odpowiedzialnością, nie ma lepszego biegu niż Barbarian Race. Absolutnie jestem o tym przekonany, bo byłem na wielu biegach w Europie.
Dla mnie, jako dla zawodnika, marzeniem jest wystartować w Barbarianie. Dotychczas to się nie udało ze względów organizacyjnych. Cały wysiłek szedł w organizację biegów. Na bieganie już nie miałem siły. Wątpię, żeby mi się udało to marzenie zrealizować w Tychach, ale kiedyś może się uda.
No to trzymam kciuki i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Kiepas
Czytaj także: Jaro Bieniecki: Rumageddon mój widzę ogromny