Zarejestruj się
Hasło zostanie wysłane na twojego e-maila.

To był niesamowity weekend. Pod katowicki Spodek zjechały największe przeszkodowe dziki, żeby zmierzyć się z torem przeszkód Barbarian Arrow …i z Mistrzem Europy OCR na krótkim dystansie. Z barbarzyńskimi przeszkodami zmierzyli się też crossfitowcy, biorący udział w odbywającym się w tym samym miejscu Teście Sprawności 2018.

Barbarian Race Arrow w Katowicach był wyjątkowy. I to pod kilkom względami. Po pierwsze, ten dwustumetrowy tor przeszkód pojawił się samodzielnie, a nie przy okazji innych barbarzyńskich biegów z przeszkodami. Po drugie, w Katowicach pojawił się Leon Kofoed, aktualny Mistrz Europy OCR na krótkim dystansie (4 km). Wprawdzie nigdy nie startował on w Arrow, ale i tak automatycznie stał się jednym z faworytów imprezy. Po trzecie, Arrow towarzyszył II edycji crossfitowego Testu Sprawności 2018, więc niezależnie od ocrowców, z barbarzyńskimi przeszkodami zmierzyli się też crossfitowcy.


Arrow rozłożony została na dwa dni. W sobotę 28 lipca odbyły się eliminacje. Miały one za zadanie wyłonić 20 najlepszych mężczyzn i 12 najlepszych kobiet. W niedzielę zostały rozegrane najpierw biegi półfinałowe, a później wielki finał. W obu tych dniach na torze pojawili się też crossfiterzy, dla których Arrow był jednym z workoutów.

 

Eliminacje, czyli wygrać z Leonem

Dla mężczyzn eliminacje były podwójnie ważne. Chodziło nie tylko o zdobycie przepustki do półfinałów (20 miejsc), ale też o zrobienie jak najlepszego czasu. Pod Spodkiem trwała bowiem cicha rywalizacja z  Leonem Kofoedem, czyli aktualnym Mistrzem Europy OCR na krótkim dystansie.

Najlepszy czas eliminacji wykręcił Wojciech Sobierajski. Na pokonanie wszystkich przeszkód potrzebował zaledwie 4 minut i jedną sekundę. Tylko 8 sekund dłużej na torze był Jakub Zawistowski. Trzeci czas eliminacji miał Kacper Gazurek (0:04:23), który w tym roku wygrał wszystkie Arrow i do Katowic przyjechał z zamiarem podtrzymania tej „nowej świeckiej tradycji”. Czwarty był, startujący bez butów, Dawid Kowalczyk (0:04:30). Sekundę do Dawida, zaliczając po drodze jedną rundę karną, stracił Leon Kofoed.


Pań w eliminacjach wystartowało 7. W tym, uważane za faworytki: Iza Wysłuch, Gosia Szaruga i Klaudia Szuba-Łata. Przy 12. miejscach w półfinale, kwalifikacje mogły potraktować jako trening przed niedzielą.

 

Niespodzianka w półfinale mężczyzn

Prawdziwa walka rozpoczęła się w niedzielę. Tu już nie było miejsca na błędy. Szczególnie, że od teraz nie było już rund karnych. Trzeba było zrobić wszystkie przeszkody. Mały błąd, chwila dekoncentracji, mogła kosztować zawodników miejsce w finale.

Recepta na sukces była banalnie prosta. Trzeba było bez potknięcia przejść wszystkie przeszkody. Tylko tyle, i aż tyle. Do finału pewnie awansował Jakub Zawistowski i Leon Kofoed. Kubę Gazurka z finału wyrzucił natomiast 16-letni Bolesław Sobierajski, uzyskując czas lepszy o sekundę. Co ciekawe, inny faworyt zawodów, Wojtek Sobierajski, do  finału się nie zakwalifikował. Listę finalistów dopełnił jeszcze, walczący na swoim terenie, Adam Lisowski z drużyny Socios Silesia.

 

Półfinał kobiet pokazał, że jest problem

W kategorii kobiet do finału zakwalifikowała się Klaudia Szuba-Łata, Iza Wysłuch, Gosia Szaruga, Iza Wysłuch i Aleksandra Hanslik. Żadna z nich jednak nie dotarła jednak do mety, a o miejscu w finale zdecydował łączna długość przebytego toru. Być może trochę w tym było zimniej kalkulacji. Nie ma jednak co ukrywać, że tor dla pań był nieco za trudny. Z podobną sytuacją mieliśmy zresztą do czynienia później w finale, co tylko potwierdziło tę tezę.

Pewną ciekawostką było to, że Szaruga i Hanslik wcześniej tego samego dnia wystartowały w Piekarach Śląskich w biegu z przeszkodami Masakrator (5 km, 25 przeszkód), gdzie ta pierwsza zawodnicza zajęła 2. miejsce.

 

Finał wygrywa się głową

Finał wygrywa się głową. Nie umiejętnościami. Bo tych zawodnikom na tym poziomie już nie brakuje. Kluczowa jest głowa. Liczy się przede wszystkim spokój. I brak błędów. I to znalazło potwierdzenie podczas finałowego biegu. Najlepszy okazał się Jakub Zawistowski. Presja ze strony Mistrza Europy OCR nie zrobiła na nim większego wrażenia. Przebrnął gładko przez przeszkody i staną na najwyższym stopniu podium.

Leon Kofoed, który ze spokojem i dużym zapasem sił „przefrunął” bieg półfinałowy, w finale niestety błędy popełniał. Wprawdzie w mgnieniu oka je naprawiał i jeszcze na Fatality miał cień szansy, żeby dogonić Zawistowskiego. Niestety trochę nonszalancka próba doskoczenia do dzwonka z połowy kołkownicy nie udała się. To nie tylko na dłużej zatrzymało go na tej przeszkodzie, ale też oznaczało utratę drugiego miejsca. Jego problemy wykorzystał bowiem Sobierajski. Mistrz Europy OCR musiał zadowolić się najniższym stopniem podium.

 

Kobiecy finał z dogrywką

Finał okazał się ciężką przeprawą dla pań, które okupiły to zmasakrowanymi dłońmi. Wyłączają początkowy low rig, walka z każdą kolejną przeszkodą, była walką z bólem. Od samego początku najlepiej radziła sobie Klaudia Szuba-Łata. Zatrzymało ją dopiero Fatality. Tam też dogoniła ją Gosia Szaruga. Obie miały zmasakrowane dłonie, napompowane przedramiona i dużo determinacji, żeby wygrać.

Niestety Fatality okazało się bezlitosne. Tam też upłynął limit czasu. To jednak nie był koniec. Gdy rozpoczęło się liczenie „zrobionych” otworów na kołkownicy, co miało zdecydować o zwycięstwie, okazał się, że mamy remis. Potrzebna była dogrywka. Była nią kolejna próba na …Fatality. Tyle tylko, że i ona nie przyniosła rozstrzygnięcia. Pomimo bólu, obie bez większych problemów przeszły po kołkach za pomocą kółek gimnastycznych, a następnie pod siatką. Utknęły jednak w tym samym miejscu na kołkownicy.


Tu nie mogło być przegranych! I nie było. Po taki pięknej walce, obie razem stanęły na najwyższym stopniu podium. Drugie miejsce w Arrow zajęła Aleksandra Hanslik, a trzecie Iza Wysłuch.

 

Czas zmienić zasady

Walka pań z barbarzyńskimi przeszkodami była niesamowita. Pokazała siłę ich charakteru. Jednak była też niepotrzebnie krwawa. Mieliśmy dokładnie powtórkę z biegu na 4 km podczas niedawnych Mistrzostw Europy OCR w Danii. Nieukończony bieg i pozrywana skóra na dłoniach, to nie jest to, o co powinno chodzić w biegach z przeszkodami.

Dlatego w tym miejscu apeluję do organizatorów wszystkich biegów, żeby w przyszłości wprowadzili rozróżnienie ze względu na płeć. W sporcie takie rozróżnienie jest sprawą oczywistą. Mamy różną wysokość płotków w biegu na 400 m (76,2 cm vs. 91,4 cm), czy wysokość siatki w siatkówce (2,43 m vs. 2,24 m). Zapewniam, że OCR na takim rozwiązaniu zyska, bo zmagania pań staną się bardziej widowiskowe, a mniej kontuzjogenne. Oczywiście, nikomu nie chodzi o to, żeby przeszkody były banalnie proste. Chodzi tylko o to, żeby poziom trudności był odpowiednio dostosowany.

 

Crossfitowcy na torze przeszkód


W sobotę i niedzielę z barbarzyńskimi przeszkodami zmierzyli się również crossfitowcy, którzy startowali w odbywającym się równolegle Teście Sprawności 2018. Było to dla nich jeden z workoutów. Wydawać by się mogło, że najlepiej poradzą sobie z nim raczej zawodnicy mniejsi i lżejsi. Nic z tych rzeczy. Wielu startujących w kategorii „Amator” nie zdołało przejść pierwszego low riga. Najlepiej z przeszkodami poradzili sobie natomiast potężni faceci z kategorii RX (elite). Ich zmagania świetnie się oglądało. To jak niektórzy „przelatywali” przez poszczególne przeszkody przywoływało na myśl bohaterów komiksów Marvela. Panowie, szacun!

Galeria Barbarian Race ARROW Katowice 28-29.07.2018

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany