Za nami najbardziej gorący OCR-owy weekend w Polsce. Dosłownie i w przenośni. Takiego nagromadzenia biegów przeszkodowych, jak w drugi weekend czerwca, w tym roku już nie będzie (17 biegów w 9 różnych lokalizacjach). My spędziliśmy go na biegu Raptor Run w Bałtowie, natomiast naszą uwagę przyciągnął bieg Adrenaline Rush w Radotkach.

Do Bałtowa jechaliśmy zupełnie nie wiedząc co zastaniemy na miejscu. Nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po debiutującym biegu Raptor RUN, który zastąpił organizowany tam od lat Hunt Run. Jedyne czego byliśmy świadomi to fakt, że nowy bałtowski bieg to będzie mała imprezka przy swoim poprzedniku, który w 2017 roku przyciągnął 2200 dorosłych uczestników, a w tym roku zgromadzi ich dużo więcej. Z drugiej jednak strony, w przygotowaniach trasy Raptora pomagał Tomek Danielkiewicz. A to gwarantowało, iż będzie ciekawie.

To co rzucało się w oczy w Bałtowie to pustki. Zwłaszcza w sobotę. W niedzielę, gdy pojawiło się więcej turystów odwiedzających tamtejszy JuraPark, było już trochę lepiej. Brak ludzi sprawił, że nie było też atmosfery. To trochę smutne, gdyż potencjał tego miejsca jest ogromny. Doskonała lokalizacja (w odległości max 150 km znajduje się kilka dużych miast), ukształtowanie terenu i atrakcyjność turystyczna sprawia, że to doskonałe miejsce na organizację dużego biegu z przeszkodami. Poprzednie lata zresztą to udowodniły.

Jeżeli chodzi o sam bieg to Raptor RUN był bardziej biegiem przełajowym niż przeszkodowym. Walory terenu zostały maksymalnie wykorzystane. To był naprawdę ciężki bieg. Momentami przypominał bardziej biegi górskie niż przeszkodowe. Przeszkody należały natomiast do tych z kategorii łatwych. Najtrudniejszą z nich było wspięcie się po 6 metrowej linie. Jednak nawet to dla zawodników startujących w fali PRIME (odpowiednik ELITE w innych biegach) nie było żadnym wyzwaniem. Mówiąc wprost, nie mieli oni gdzie stracić opaski. Rywalizacja między nimi rozstrzygnęła się więc na trasie, a nie na przeszkodach. W obu biegach, czyli zarówno na dystansie 12 km (65 przeszkód), jak i 6 km (25 przeszkód), zwyciężył Tomek Danielkiewicz. W obu też 3. miejsce zajął, zwycięzca sprzed roku, Michał Jagieło.

Na plus biegu w Bałtowie należy zaliczyć trasę biegu. Była bardzo wymagająca. Kolejny plus za aż 4 punkty z wodą na trasie. Przy takim upale było to bardzo dobre rozwiązanie. Świetnym pomysłem była też uruchomiona armatka śnieżna, która być może miała utrudniać przebrniecie przez zasieki, a ostatecznie sprawiła, że to był jeden z przyjemniejszych momentów na trasie. Darmowy posiłek regeneracyjny to następny plus tych zawodów. Duży plus należy się też za nagrody pieniężne dla najlepszych. To wciąż rzadkie zjawisko w biegach OCR.

Są też minusy. Tu wymienić należy chip, który z uwagi na swoje rozmiary, utrudniał wchodzenie na linę (jeżeli standardowo został przymocowany na buta). Wolontariusze sprawili wrażenie, że stoją tam za karę. Pakiet startowy był sporym rozczarowaniem. Rushopodobna  koszulka nie robiła najlepszego wrażenia. Nie tylko nie odprowadzała potu na zewnątrz, ale wręcz go zatrzymywała. Brak wymagających przeszkód to kolejny minus. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że organizatorzy bardziej nastawiają się na masowego uczestnika niż na zawodników OCR. Jednak nawet ktoś, kto startuje pierwszy raz, chciałby się sprawdzić na takim multirigu, czy innej nieco bardziej wymagającej przeszkodzie. Na minus też należy zapisać całą oprawę biegu.

Podsumowując, Bałtów ma ogromy potencjał, jeżeli chodzi o organizację biegów przeszkodowych. Przyznali to sami zawodnicy, z którymi rozmawialiśmy po biegu. Mamy tam atrakcyjnie turystycznie miejsce, świetną lokalizację i urozmaicony teren (górki, wąwozy, rzeka, bagna). Co więcej, lata ubiegłe pokazały, że można tam zorganizować bieg na kilka tysięcy osób. Organizatorzy muszą się jednak bardziej postarać. Inaczej ten potencjał zostanie zmarnowany. Innym pomysłem jest zaproszenie do Bałtowa biegu o ugruntowanej już pozycji na rynku.

Zachwyty po Adrenalinie

Dawno już tylu achów i ochów, jak po sobotnim Adrenaline Rush w Radotkach koło Płocka nie czytaliśmy. Dokładnie od końca marca br., czyli od poprzedniej edycji …Adrenaline Rush. Czy jesteśmy zaskoczeni? Absolutnie nie. Byliśmy tam w marcu i wszystko widzieliśmy na własne oczy. Te zachwyty są zasadne. Zresztą poczytajcie sobie sami:

Adrenaline Rush zachwyca organizacją, przeszkodami oraz nagrodamiTomasz Oślizło

Świetne zawody. Na pewno będę polecać każdemu, kto chce się sprawdzić pod kątem technicznym oraz ma trochę więcej ambicji niż krzaki i błotoJagoda Szwarc

Przyznajemy temu biegowi 5/5 gwiazdek w kategorii “pretendent do LIGI OCR 2019”. Organizatorzy po prostu stają na wysokości zadaniadrużyna xRunners

Co do samych zawodów, to nie ma co dużo pisać – po prostu każdy miłośnik biegów z przeszkodami powinien się na nich pojawić i już  – drużyna Power Training

Wszyscy wskazują na urozmaicone przeszkody, wykorzystanie walorów terenu i przede wszystkim na duże zaangażowanie organizatorów i wolontariuszy, co przekładało się na dbanie o bezpieczeństwo uczestników.

Sam bieg był bardzo atrakcyjny z punktu widzenia kibiców. Podczas wyścigu Elity na dystansie 10 km (50 przeszkód) kolejność na podium zmieniała się kilkakrotnie, a kibice mogli pasjonować się walką na przeszkodach. Jedynym wyjątkiem był najwyższy stopień podium w kategorii Elite Kobiet, gdzie świetnie na przeszkodach poradziła sobie Małgorzata Daszkiewicz, wykręcając tym samym doskonały czas. To jak trudny technicznie dla Elity był to bieg, doskonale pokazuje fakt, że zaledwie 17 z 49 zawodników i zawodniczek startujących w tejże serii, zmieściło się w czasie poniżej 2 godz. (najlepszy czas to 1 godz. i 17 minut.)

 

Wyniki Adrenaline Rush 10 KM (9 czerwca 2018)

KOBIETY – Fala ELITE:

  1. Małgorzata Daszkiewicz (czas: 1:30:21)
  2. Maria Jankowska (czas: 1:48:26)
  3. Katarzyna Baranowska (czas: 1:52:07)

 

MĘŻCZYŹNI – Fala ELITE:

  1. Tomasz Oślizło (czas: 1:17:01)
  2. Wojciech Sobierajski (czas: 1:20:08)
  3. Kamil Urbański (czas: 1:26:16)

 

 

Tomasz Oślizło wygrywa też Bieg Gladiatora

Tomasz Oślizło, który w sobotę wygrał w Radotkach, w niedzielę wziął udział w Biegu Gladiatora w Bielawie. I również tam zwyciężył. Drugi był jego kolega z drużyny xRunners, Zbigniew Ziober. Podczas dwóch dni zawodów w Bielawie na starcie stanęło ponad 1300 dorosłych uczestników. Impreza generalnie zebrała w internecie pochlebne opinie. Jednak organizatorom przydarzyły się też wpadki. Jakub Kazuła na swoim profilu FB informuje, że trasa była źle oznaczona. Potwierdzają to też inni uczestnicy biegu, którzy mają także zastrzeżenia do pracy wolontariuszy. I o ile takie wpadki zdarzają się również na innych biegach, to już zignorowanie i zbagatelizowanie tego faktu przez organizatorów Biegu Gladiatora, wymaga napiętnowania.

 

Terenowa Masakra, Formoza Challenge, Comanndo Race i Mud Max

Bieg Gladiatora nie był jedyną imprezą biegową z liczbą uczestników przekraczającą jeden tysiąc. Do tego grona należy zaliczyć jeszcze Terenową Masakrę w Bydgoszczy i Formoza Challenge w Obornikach koło Poznania. Sporo biegaczy przyciągnął ponadto rozgrywany w Krakowie Commando Race. W tym czołówkę polskich zawodników OCR. Na dystansie 3 km z 15 przeszkodami najlepszy był Wojciech Brzoskwinia. Na dystansie 6 km z 30 przeszkodami Wojtek był drugi, wyprzedzając Bartosza Świętka, a przegrywając z Dawidem Hajnosem.

Najdłuższym biegiem minionego weekendu był Mud Max. Linia startu była usytuowana w Dolnie Charlotty, a meta znajdowała się w Ustce. Trasa nominalnie miała mieć 14 km i 40 przeszkód, ale faktycznie była sporo dłuższa. Najlepszym zawodnikiem tych zawodów okazał się Tomasz Krawczyk z drużyny Husaria Race Team.

Fot. FB Tomasz Oślizło / FB Adrenaline Rush Poland / Sebastian Adamkiewicz

4 komentarze

  1. Jacek

    Dobra recenzja Raptora. Dodam od siebie, że miała być jakaś arena, ogólnie ciężko biegowo, banalnie przeszkodowo.

      • Marcin Kiepas

        Wszystko się zgadza Adam. Faktycznie miała być Arena Raptora. Takie info było na FB. No i inne biegi to miała być tylko rozgrzewką przed Raptor Run.