Igor Fojcik pierwszy raz pojawił się w Ninja Warrior Polska, miał pierwszy czas na Power Tower, pierwszy w 3-letniej historii polskiej edycji Ninja Warrior ukończył Stage 3, pierwszy stanął przed szansą wdrapania się na Górę Midoriyama i tylko tytuł “Last Man Standing” zdobył jako czwarty.

Z Igorem Fojcikiem rozmawiamy o Ninja Warrior, treningach, Midoriyamie i o czym korespondował z Benem Polsonem z Australii.

eXtremalny.PL: Gratulacje Igor. Już oswoiłeś się z myślą, że jesteś pierwszą osobą w polskiej edycji Ninja Warrior, która zmierzyła się z Górą Midoriyama?

Igor Fojcik: Dzięki! Ciężko uwierzyć, że nowicjusz, którego nikt nie kojarzy, robi coś czego nikt wcześniej nie dokonał. To był mój pierwszy start i dopiero społeczność uświadomiła mi co się wydarzyło. Zobaczenie siebie na spokojnie w telewizji również dało mi do myślenia.

Do Midoriyamy jeszcze wrócimy. Teraz opowiedz kim na co dzień jest Igor Fojcik.

Na co dzień jestem trenerem. Właśnie przeprowadziłem się do Rybnika, miasta z którego pochodzę. Pracuję z podopiecznymi przy realizacji ich celów związanych wybraną dyscypliną sportu. (…) Poza pracą wspinam się i trenuję siłowo. Jestem aktywny na wielu płaszczyznach. Staram się być na bieżąco z badaniami, nowinkami i biorę udział w szkoleniach polskich i międzynarodowych. W planie są również moje szkolenia dla społeczności OCR/ninja, na które serdecznie zapraszam.

Jak znalazłeś się w programie? Kiedy zaświtała Ci w głowie myśl, żeby wysłać zgłoszenie?

Przeszkody są bardzo kuszące. Ten tor to wymarzony plac zabaw. Najlepsi wspinacze brali udział w Ninja Warrior. I dużo moich znajomych. Od czasu kiedy pierwszy raz zobaczyłem NInja Warrior, bardzo chciałem wystartować. Wysyłałem zgłoszenie już do drugiej edycji, ale bez odpowiedzi. Ostatecznie udało się dostać do czwartej.

Jak przygotowywałeś się do programu?

Kilka tygodni przed programem, gdy już wiedziałem, że mogę wziąć udział, wtedy postawiłem na jak największą specjalizację treningu pod ninja. Odwzorowywałem to co się dało, byłem kilka razy na różnych obiektach w Polsce.

Przeleciałeś przez tor eliminacyjny jak burza, następnie w cuglach wygrywając na Power Tower. Można było odnieść wrażenie, że zupełnie bez wysiłku. Może jednak była jakaś przeszkoda, która sprawiła Ci trudność?

Na torze i Power Tower czułem się jak ryba w wodzie. Wcześniejsze doświadczenia, które zebrałem, świetnie przełożyły się na przeszkody. Ale gdybym spadł na grzybkach to tej rozmowy by nie było. Niewiele brakowało, w pewnym momencie mocno się odchyliłem i… W programie ma się tylko jedną próbę, przeszkody są wymyślne i loteryjne, a stres jest naprawdę spory. U mnie wszystkie te puzzle poukładały się idealnie, ale sporo mnie to kosztowało i po każdym etapie czułem ulgę.

Awansowałeś do finału wprost z eliminacji, zdobywając “złoty bilet” na Power Tower. To dawało komfort psychiczny przed finałem?

Do finału podszedłem z duża dozą pokory, skupiając się tylko na kolejnej przeszkodzie. Wiedziałem, że to jest do zrobienia, ale tam nie ma miejsca na błąd. Zupełnie inaczej czułem się na Power Tower. Tam wiedziałem, że mam drugie życie, wyścig był mniej loteryjny niż pozostałe tory i opierał się głównie na sile górnej połowy ciała.

Dość łatwo pokonałeś tory finałowe. Zatrzymała Cię dopiero Midoriyama. Co tam się właściwie stało?

Nie miałem szans! Brakowało specjalistycznego treningu.

W tym sezonie został obcięty z 45 do 25 sekund limit czasu wejścia na linę. Jak to oceniasz?

Spodziewałem się 45 sekund. Takie chodziły głosy wśród osób bardziej doświadczonych w programie i taki czas był wcześniej. Wejście na górę w 25 sekund za pierwszym podejściem wydaje się niemożliwe. Pisałem na instagramie z Benem Polsonem. To nie był przypadek, że był szybki! W 45 sekund można wejść na górę, jeśli mocno się trzymasz, dobrze zginasz ręce i liznęło się trochę techniki wchodzenia na linę. Ale już pod 25 sekund trzeba ostro trenować, nauczyć się optymalnego ruchu, złapać powtarzalność. Trzeba też złapać odpowiedni rytm. I nie da się tego nauczyć na 3-metrowej linie.

Co potrzeba, żeby wreszcie zdobyć Górę Midoriyama i wygrać Ninja Warrior Polska?

Potrzeba być ogólnie sprawnym, mieć dużo mocy w podciąganiu, silny chwyt, trenować na przeszkodach, nie zaniedbywać balansu i wytrenować linę do tego stopnia, żeby mieć trochę zapasu. Przyda się, bo na linę wchodziłem w nocy, po wszystkich torach, setkach itp.

Jakich 2-3 rad udzieliłbyś tym wszystkim, którzy chcą wystartować kolejnych edycjach Ninja Warrior Polska?

Do Ninja Warrior trzeba podejść kompleksowo, zadbać o każdy aspekt. Przygotować dobrą bazę motoryczną, nie zaniedbywać równowagi i wprowadzić trening specjalistyczny na przeszkodach. Koniecznie trzeba pamiętać, że jest to show telewizyjne, a podczas samego występu trzeba umieć opanować emocje.

To już ostatnie pytanie. Zdradź nam, czy pojawisz się w 5. sezonie Ninja Warrior Polska.

Tak, będę w 5. sezonie!

Dzięki za rozmowę.

Fot. FB Ninja Warrior Polska

Przeczytaj także: