Epidemia koronawirusa rozlewająca się po Europie sieje spustoszenie w świecie profesjonalnego i amatorskiego sportu. Jest też dużym wyzwaniem dla biegów z przeszkodami. Pierwsze biegi już zostały odwołane. Póki co za granicą. Sytuacja jest jednak na tyle dynamiczna, że już za chwilę ten problem pojawi się w Polsce. O wyzwania przed jakimi stanął rynek biegów z przeszkodami i ich organizatorzy zapytaliśmy Grzegorza Kitę.
Koronawirus rozprzestrzenia się w błyskawicznie. Tylko w poniedziałek 9 marca w Europie liczba potwierdzonych przypadków zachorowań wzrosła o 27 proc. do 15389. Na całym świecie było ich już ponad 113,5 tys., a liczba ofiar śmiertelnych dobija do 4 tys.
Wczoraj w Polsce było 17 potwierdzonych przypadków koronawirusa, 467 osób było hospitalizowanych, 1014 objętych kwarantanną, a 7110 objętych nadzorem epidemiologicznym.
W Europie najgorsza sytuacja jest we Włoszech, gdzie w dniach 11-14 czerwca mają odbyć się Mistrzostwa Europy OCR 2020. W poniedziałek liczba zarażonych osób wzrosła o 1797 do 9172, a liczba zgonów do 463. Włoskie władze starając się za wszelką cenę ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, “wprowadziły “czerwoną strefę” na całym terytorium Włoch, odwołując m.in. imprezy sportowe, znacznie ograniczając możliwość poruszania się i zakazując przemieszczania się między miastami.
Na Słowacji wprowadzono 14-dniowy zakaz organizowania wszelkich imprez sportowych i kulturalnych. W innych krajach również odwoływane są imprezy sportowe. Dotyczy to też Polski, gdzie do tej pory najgłośniejszą ofiarą koronawirusa stały się Mistrzostwa Świata 2020 w półmaratonie. Wkrótce tych odwołanych wydarzeń może być znacznie więcej. Tak trzeba interpretować słowa i apel premiera Morawieckiego o odwoływanie imprez masowych:
Bierzemy pod uwagę różne scenariusze i kontaktujemy się ze środowiskami sportowymi by uświadamiać, że imprezy masowe, które są organizowane mogą rodzić ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. Mamy świadomość tego, że państwa zachodniej Europy (…) takich zakazów nie wdrożyły (…). My chcemy działać bardziej roztropnie niż tamte kraje i chcemy zapobiegać. (…) Mam zaplanowane kilkanaście spotkań ze środowiskami sportowymi i decyzje będą podjęte po konsultacjach bardzo szybko, by ze strony organizatorów można było się przygotować na tego typu działania.
Czy odwoływane będą również biegi z przeszkodami? Jak z tą sytuacją, ale też całym zamieszaniem wywołanym epidemią koronawirusa, poradzą sobie organizatorzy tych biegów? Co powinni zrobić? O tym wszystkim rozmawiamy z Grzegorzem Kitą, prezesem Sport Management Polska, przewodniczącym Polskiego Komitetu Sportów Nieolimpijskich oraz wiceprezesem Runmageddonu w latach 2017-2018.
eXtremalny.PL: Czy należy obawiać się odwoływania biegów z przeszkodami?
Grzegorz Kita: Wiele zależy od indywidualnych decyzji organizatorów, ale przy obecnym zagrożeniu, przy tej fali i skali odwoływania imprez sportowych, czy w ogóle imprez masowych z powodu koronawirusa – wydaje się to już raczej pewne. Stało się to nawet w pewnym sensie obligatoryjnym trendem. Jednak rynek biegów z przeszkodami, nie musi zostać aż tak bardzo zdemolowany, jak ogólny rynek imprez sportowych. Znaczenie ma tu czas, bo do maja, kiedy zwykle rusza już duża fala biegów OCR, jest jeszcze trochę czasu, a sytuacja jest dynamiczna. OCR-y trochę ratują się też tym, że posiadają istotne różnice w porównaniu do biegów tradycyjnych, czy standardowych imprez masowych grupujących ludzi na zamkniętym obszarze i w dużej wzajemnej bliskości.
Co różni te eventy?
Biegi przeszkodowe organizowane są zwykle na świeżym powietrzu, z dala od miasta, na łonie przyrody. Obszerny teren i falowa struktura startów umożliwia duże rozrzedzenie uczestników, zarówno na starcie jak i na trasie. Z tego względu ryzyka związane z potencjalnym zarażeniem wydają się być mniejsze niż w przypadku biegów płaskich, odbywających się w centrach miast i kumulujących uczestników na ograniczonym obszarze. Ale kluczowe będą własne oceny sytuacji i decyzje organizatorów. Nikt nie chce przecież brać na siebie odpowiedzialności w tak skomplikowanej sytuacji, a ryzyko przecież istnieje.
Pamiętajmy też, że większość biegów z przeszkodami to małe eventy, nie tylko mniejsze niż na 1 tys. osób, ale często nawet 200-400 osobowe, więc formalnie nie podlegają rekomendacji GIS i rządu. W gorszej sytuacji są większe biegi. Oczywiście trzeba będzie jednak zabezpieczyć i popracować nad sektorami wspólnymi uczestników: biurem zawodów, depozytem, przebieralniami, strefą gastro czy nawet przeszkodami z ograniczoną przepustowością, gdzie robią się kolejki.
Największym problemem dla organizatorów może być jednak mniejsza frekwencja i wstrzymywanie się biegaczy z decyzją o starcie.
Jak na zaistniałą sytuację powinni zareagować organizatorzy biegów?
Na pewno rozważnie i odpowiedzialnie. Przede wszystkim jednak organizatorzy biegów z przeszkodami powinni w tempie ekspresowym dostosować się do nowej rzeczywistości. Całkowicie zredefiniować swoje cele, plany i schematy działania co najmniej na pierwszą połowę roku, a bardzo prawdopodobne, że i na cały ten rok.
Architektura rynku wywraca się właśnie do góry nogami. Z jednej strony przed organizatorami stają realne zagrożenia zdrowotne dla uczestników, odgórne zalecenia władz rządowych i samorządowych w zakresie odwoływania imprez oraz ich przeprowadzania, ale też ryzyka formalno-prawne i ubezpieczeniowe dla organizatorów.
Z drugiej strony, naturalna w takich sytuacjach ostrożność konsumentów – zarówno do unikania sytuacji grożących zarażeniem, jak i wydawania pieniędzy w okresach niestabilności ekonomicznej. Widać przecież jakie problemy już pojawiły się w kilku ważnych gałęziach gospodarki: turystyce, transporcie, czy na rynkach finansowych. Recesja może być coraz bardziej prawdopodobna. Skumulowany efekt to niestety problemy frekwencyjne także dla biegów.
Czy można na to coś poradzić?
Reasumując, nie można robić tego samego co w poprzednich latach, bo sytuacja zmienia się radykalnie a na dodatek nie wiadomo jak dalej się rozwinie. Organizatorzy muszą stać się bardzo elastyczni i profesjonalnie naszkicować sobie warianty rozwoju sytuacji. Bardziej otworzyć się na klienta, ale i myśleć dość pragmatycznie. W warunkach niestabilności gospodarczej i ewentualnej dekoniunktury, konsumenci w pierwszej kolejności rezygnują z rozrywek i przyjemności. To brutalne, ale w zakresie biegów z kilkoma edycjami, być może część edycji powinno się już teraz odwołać, żeby nie generować kosztów w obliczu za małej liczby uczestników. Część od razu przenieść na II połowę roku. Można próbować też szukać nowych wpływów budżetowych poprzez tworzenie formatów pod kątem transmisyjnym i on-line jak np. projekty typu Ninja Games itp.
Ale i dla konsumentów trzeba stworzyć zupełnie nową ofertę. Umożliwić sprawniejsze przepisywanie pakietów na inne terminy, wydłużyć czas na decyzję. Być może całkowicie trzeba będzie zamrozić niskie progi w cenach kroczących, czy zaoferować więcej opcji ubezpieczeniowych od rezygnacji czy odwołania.
Natomiast tam gdzie bieg nie będzie odwołany, trzeba będzie bardzo mocno rozważyć zmiany zarówno w polityce cenowej, jak i rabatowej. Nie można robić biegów poniżej progu rentowności, więc może rozgorzeć rzeczywista, konkurencyjna walka o klienta. Zwłaszcza jeśli ostatecznie zacznie dochodzić do kumulacji biegów w kalendarzu np. w II połowie roku. Może to poskutkować zarówno niższymi cenami, ale też walką na wzbogacenie składu pakietów startowych, czy całą kawalkadą okazjonalnych rabatów, aby pozyskać klienta wstrzymującego się z decyzją o uczestnictwie.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Grzegorz Kita
Grafika: Centers for Disease Control and Prevention (CDC)
Czytaj także: Przyszłość biegów z przeszkodami w Polsce? Organizatorzy odpowiadają: będzie dobrze!